Pierwszy „zamknięty” projekt, pierwsze poważne spotkanie z klientem i pierwszy prawdziwy feedback.
Projekt „Frack-off” zlecony przez kolektyw Prack Free Dee (czyli dolina rzeki Dee wolna od frackingu, a nie Frack3D oczywiście ;)) był pierwszym live briefem (czyli projektem, którego produkty końcowe będą zrealizowane – wejdą w życie!) który dostałam po przyjeździe do Wrexham. Jeszcze pamiętam siebie tłumaczącą na skajpie rodzicom, że "to tak naprawdę!". No i właśnie!
Finałem dwumiesięcznego projektu dotyczącego frackingu miał być „pitch”, czyli konkurs. Wśród grafików i projektantów trochę tak jak z Marmite - się kocha albo nie znosi (do wszystkich którzy nie próbowali - NIE PRÓBUJCIE, a do tych co spróbowali, łączę się w bólu. Czasem, jak sobie przypomnę ten smak, myślę, że … ech, nie da się tych uczuć opisać. Po prostu się dziwię, że mały niepozorny słoiczek może w sobie kryć tak obrzydliwie fatalny smak). Wracając do pitchu – wszystko byłoby doskonale, gdyby nie to, że do konkursu staje się z gotowym projektem. Jeśli się wygra – super, ale jeśli nie, nikogo nie interesuje ile czasu i środków projekt zeżarł, ile nocnych herbat za nim stoi i ile załamań nerwowych przeżyło się po drodze. Pitche są więc bardzo kontrowersyjne i wiele firm zastrzega, że nie bierze udziału w takich igrzyskach. Ale my nie korpo, my studenci. Więc pitchujemy!
Finałem dwumiesięcznego projektu dotyczącego frackingu miał być „pitch”, czyli konkurs. Wśród grafików i projektantów trochę tak jak z Marmite - się kocha albo nie znosi (do wszystkich którzy nie próbowali - NIE PRÓBUJCIE, a do tych co spróbowali, łączę się w bólu. Czasem, jak sobie przypomnę ten smak, myślę, że … ech, nie da się tych uczuć opisać. Po prostu się dziwię, że mały niepozorny słoiczek może w sobie kryć tak obrzydliwie fatalny smak). Wracając do pitchu – wszystko byłoby doskonale, gdyby nie to, że do konkursu staje się z gotowym projektem. Jeśli się wygra – super, ale jeśli nie, nikogo nie interesuje ile czasu i środków projekt zeżarł, ile nocnych herbat za nim stoi i ile załamań nerwowych przeżyło się po drodze. Pitche są więc bardzo kontrowersyjne i wiele firm zastrzega, że nie bierze udziału w takich igrzyskach. Ale my nie korpo, my studenci. Więc pitchujemy!
Pitch w tym wypadku miał wyłonić dwa najlepsze projekty, które wejdą w życie. Frack Free Dee ma ochotę na trochę mniej konwencjonalną kampanię, więc zwróciło się do nas. O jak fajnie! Fantastycznie! Już sam udział w takim konkursie to było dla mnie duże przeżycie. Przygotowałam, jak już pisałam w poście podsumowującym pierwszą część semestru, wycieraczkę "przed/po". Oprócz zrobienia samej wycieraczki wydrukowałam całkiem sporą planszę z informacjami o moim projekcie. Dodatkiem były papierowe tagi z informacjami o frackingu i organizacji FFD, z którymi bawiłam się dobrych parę dni w pracowni sitodruku.
Nasz klient, przedstawicielka Frack Free Dee była totalnie zaskoczona jakością naszych prac! Zaskoczona do tego stopnia, że nie była w stanie sama podjąć decyzji i wybrać jednego albo dwóch projektów do realizacji. Bardzo miłe uczucie, tak na marginesie, usłyszeć o swojej pracy, że wygląda profesjonalnie! Pitch jako taki skończył się rzeką pochwał w naszym kierunku i wspólnym pakowaniem wszystkich prac do wielkiego wora. Wór pojechał z klientką do siedziby Frack Free Dee, gdzie, w trochę większym gronie, projekty będą jeszcze raz gruntownie przejrzane, przedyskutowane i niedługo dowiemy się czyje pomysły zostaną zrealizowane.
Uściski z bezchmurnego Wrexham!